Tytuł: Migotnik
Autor: Roberto Piumini
Autor: Roberto Piumini
Tłumaczenie: Ewa Nicewicz-Staszowska
Ilustrator: Katarzyna Partyka
ISBN 978-83-62836-36-9
Format: 145x205
Stron 136
Wydanie 1
Oprawa: twarda
Wydawnictwo Bona, 2012
"Pewnego dnia Madurer zaczął malować drobne, złote kłosy, które ostrożnie wynurzały się z trawy i pięły ku błękitowi nieba.
– Na naszej łące pojawiło się zboże? – zapytał, uśmiechając się Sakumat, któremu zdarzało się czasem stawać za plecami chłopca i przyglądać się jego poczynaniom.
– Czyżby wiatr przyniósł je tu aż z wielkiej doliny Firatu?
– Czyżby wiatr przyniósł je tu aż z wielkiej doliny Firatu?
– To nie jest zboże – odparł Madurer bardzo poważnie – i to nie są kłosy zboża.
– To nie jest zboże? A wygląda jak zboże, bardzo drobne zboże…
– Tak, jest podobne do zboża. Ale to kłosy migotnika.
.– Tak, jest podobne do zboża. Ale to kłosy migotnika.
– Migotnika? Nie znam takiej rośliny – powiedział Sakumat, z zaciekawieniem zbliżając twarz do jednego z namalowanych kłosów, żeby lepiej mu się przyjrzeć.
– Nikt jej nie zna – odrzekł Madurer... "
Zapraszamy do baśniowego świata Migotnika, ale także do lektury recenzji książki autorstwa dr Doroty Siwor, konsultanta naszego Ośrodka.
Wzięłam do ręki książkę Piuminiego z lekką obawą – piękna okładka i tytuł obiecywały wiele, zapowiadały ten rzadki rodzaj opowieści, które dziecko we mnie lubi szczególnie, łatwo jednak w takich razach o rozczarowanie. Nic takiego się nie wydarzyło, popłynęłam przez strony, a właściwie niesione przez nie obrazy, z niezwykłą przyjemnością. Piumini zabiera swego czytelnika – bez względu na jego wiek – w podróż do świata istniejącego poza czasem i przestrzenią. Nie jest to jednak historia wyłącznie radosna. Ale po kolei.
Migotnik to baśń o orientalnych rysach. Opowiada historię malarza Sakumaty, otrzymuje on nietypowe zlecenie – ma ozdobić ściany komnat w pałacu możnego pana, którego syn cierpi na tajemniczą chorobę. Od pierwszych stron uderza spokój i harmonia panujące w świecie opowieści. Toczy się ona zresztą z wolna, leniwie, nie ma w sobie nic z fajerwerków powieści czy filmów dla młodzieży kipiących przygodami i niezwykłymi zwrotami akcji. A jednak wciąga i czyta się ją od pierwszej do ostatniej strony niemal nie opuszczając odmalowanego w niej świata. Użyłam tego określenie nieprzypadkowo i w odniesieniu do Migotnika nie jest ono tylko przenośnią. Portret artysty nakreślony na pierwszych stronach sugeruje wyraźnie, że malowanie jest dla niego życiem, jego spotkanie z chorym Madurerem staje się zaś kreowaniem świata poprzez malowanie, a opowieść o tym jest nie tylko malowaniem słowami, ale i towarzyszą jej – w polskim wydaniu – piękne, delikatne ilustracje Katarzyny Partyki. Samemu stwarzaniu pędzlem nadaje się tu niezwykłą rangę, bowiem o obrazach Sakumaty narrator mówi: „A im dłużej ktoś im się przyglądał, tym bardziej jego ciało umykając przez furtkę oczu, przenosiło się w barwne i przepełnione spokojem przestrzenie”.
Sakumata przyjmuje niezwyczajne zlecenie i postanawia pomalować ściany komnat chłopca, okazuje się jednak, że będzie to przygoda, jakiej ani on sam, ani chłopiec, nie mogli się spodziewać. Madurer musi przebywać w zamkniętych pomieszczeniach, z jak najmniejszym dostępem światła i powietrza z zewnątrz, bowiem jego choroba w przeciwnym razie powoduje poważne dolegliwości. Jest jednak dzieckiem radosnym, bystrym i wrażliwym. Nawiasem mówiąc uderzyło mnie jak pięknie i prosto pisze Piumini o miłości miedzy ojcem a synem, przypomina, że może istnieć tak dobry i spokojny świat, nawet jeśli tylko jako tęsknota czy ideał umieszczone w baśni. Relacje między bohaterami są tu pełne wzajemnego szacunku i uwagi poświęcanych drugiemu człowiekowi bez względu na wiek i pozycję. Nie trzeba chyba dodawać, że ani zysk, ani dobro materialne nie odgrywają większej roli – malarz nie wykonuje bowiem swojej pracy ze względu na zapłatę, którą ma otrzymać. Komentuje propozycję wyższego wynagrodzenia w sposób, który może wydać się dzisiejszemu odbiorcy rzeczywiście egzotyczny: „mam tylko jedne usta, by smakować pokarm i tylko jeden brzuch do napełnienia. Kto długo przypatruje się ziemi, drzewom i zmiennym barwom świetlistego nieba, nie potrzebuje innych dostatków”. Malarz zostaje zresztą z chłopcem znacznie dłużej niż ktokolwiek mógł na początku przypuszczać…
Wspólnie wkraczają w niezwykłą przygodę stwarzania. Ma ona swój rytm i swoje prawa, obydwu uczestnikom ofiarowuje to, czego potrzebuje każdy z nich z osobna a prowadzi do pytań jak najbardziej filozoficznych. Madurer zastanawia się bowiem na przykład, gdzie jest głaz, który mógł być głazem, ale stał się chatką. Albo pyta Sakumatę: „czy sądzisz, że [zielony] motyl wie, o swoim istnieniu, kiedy siedzi na jasnozielonym mchu?” Z obserwatora i inicjatora powoli sam staje się kreatorem i odkrywa ekscytującą radość, jaką daje podziwianie wyobrażonych istnień, które przerastają nawet oczekiwania małego stwórcy. To on bowiem wymyśla i maluje niezwykłą roślinę i nadaje jej nazwę migotnika. Zarówno sama roślina posiadająca niezwykłe właściwości, jak i opis jej powstania mają charakter symboliczny, dla dorosłego czytelny dzięki zakorzenieniu w kulturze i tradycji, dostępny jednak także dziecku poprzez odwołanie do jego emocji i intuicji. Nie jest to bowiem historia przeintelektualizowana, choć czerpie z obrazów archetypowych i wykorzystuje uniwersalne symbole – jak choćby statek płynący na spotkanie swoich horyzontów. Piumini z delikatnością i prostotą dotyka kwestii zajmujących myślącego człowieka bez względu na ilość przeżytych lat, wędrówka mężczyzny i chłopca jest poznawaniem tego, co na zewnątrz i tego, co wewnątrz siebie. Barwy, światło, piękno słów służą jednemu celowi – odkrywaniu sensu tej podróży.
Warto zaprosić do jej odbycia własne dziecko, warto też podróżować wraz z nim, ponieważ – jak każda mądra baśń – Migotnik prowadzi do stawiania pytań fundamentalnych i trudnych. Czytelnik – tak jak bohater – musi się z nimi zmierzyć – jednak dzięki obrazom malowanym i pędzlem, i słowem będzie mógł sobie z nimi poradzić. Historia Piuminiego przypomina mi pod tym względem inną ważną i piękną książkę: Braci Lwie Serce Astrid Lindgren – dla czytelników tej autorki powinna to być dobra rekomendacja.
Warto zaprosić do jej odbycia własne dziecko, warto też podróżować wraz z nim, ponieważ – jak każda mądra baśń – Migotnik prowadzi do stawiania pytań fundamentalnych i trudnych. Czytelnik – tak jak bohater – musi się z nimi zmierzyć – jednak dzięki obrazom malowanym i pędzlem, i słowem będzie mógł sobie z nimi poradzić. Historia Piuminiego przypomina mi pod tym względem inną ważną i piękną książkę: Braci Lwie Serce Astrid Lindgren – dla czytelników tej autorki powinna to być dobra rekomendacja.
Warto wspomnieć jeszcze na koniec o samej szacie edytorskiej. Dziś na szczęście możemy już od wydawców oczekiwać należytej staranności w tym względzie i Wydawnictwo Bona tych oczekiwań nie zawodzi. Piękne kolory delikatnych ilustracji, często zajmujących nawet dwie sąsiadujące ze sobą strony, oraz papier odpowiedniej grubości i barwy, uzupełniają dyskretnie opowieść Piuminiego. Podobał mi się również język przekładu przypominający mi chwilami Leśmianowskie opowieści z klechd i „Sindbada Żeglarza” – nie tylko ze względu na odległe echa realiów. Czyż nawet tytuł Migotnika nie przypomina światów poety, który był mistrzem podróży w głąb rzeczywistości, w głąb siebie….?